Cie choroba

Nie ma to jak być chorym i nie móc znaleźć termometru w domu. Nie cierpię tego stanu, tego rozbicia, świadomości że jakiś paskud który nawet nie jest żywy krąży sobie po moim organizmie i mnoży się w najlepsze. Żesz w mordę. Tymczasem do wiosny jeszcze tylko 35 dni. Bo ja liczę wiosnę od 1 kwietnia, od tego momentu można już się nie oglądać za siebie i spokojnie antycypować lato…

Durnota japońskiej popkultury

Od jakiegoś czasu przymierzam się do wpisu o międzypokoleniowych różnicach, na przykładzie generacji urodzonej w latach 70 vs tej z lat 80. Jedną z takich różnic jest niepojęty dla mnie fenomen popularności japońskiej popkultury. Zastanawia mnie fakt, że myślący, wrażliwi ludzie są w stanie tolerować chore wypłody w postaci manga i anime. Nie chcę mieszać całego gatunku z błotem (są chlubne wyjątki, takie jak np. studio Ghibli), ale to co znajduję w większości anime to post-post-post modernistyczne klony z zachodniej popkultury, podlane azjatyckim sosem brutalności. A mangi, ocierające się o pedofilię? Jaką wrażliwość będą miały dzieciaki, chowane na Yattamanie, Dragon Ballu czy Pokemonach? Płytka treść, dominacja akcji nad scenariuszem, banalnie zarysowane postacie (ech, te obowiązkowe wielkie oczy z “podwójną kropeczką” i bieluśkie zęby machnięte jedną krechą) plus sztampowa kreska dla mnie zrównują większość propozycji gatunku do poziomu C-klasowych produkcji SF z przeznaczeniem od razu na VHSy. Mogę zrozumieć fascynację generacji 80 anime i mangą na zasadzie odmienności, inności, zakazanego owocu – w końcu to było coś innego niż Reksio i Bolek i Lolek. Tylko, niestety, bez dogłębnej znajomości kontekstu ichniej kultury (a i mi tego brakuje) mam wrażenie, że nakarmiono całą generację mega-gównem. Szkoda mi ich. Kawaii, k***a, kawaii…

manga
Foto: jeroen020/Flickr

Żałoba narodowa

Jestem zasmucony tragedią która wydarzyła się w zeszłą sobotę. Straszna śmierć spowodowana przez ślepy los, kończący życia wielu osób w zupełnie przypadkowy sposób każdego jest w stanie zdołować. Drażni mnie jednak wprowadzanie żałoby narodowej z tego powodu. Jeżeli wierzyć statystykom Policji, w zeszłym roku na polskich drogach zginęły 4142 osoby, co daje 11 osób dziennie. DZIENNIE! Wygląda na to że codziennie dzieje się mała katastrofa, statystycznie rozsmarowana po całym kraju, a zatem niezauważalna. Dlaczego jednoczesna śmierć kilkunastu osób jest ważniejsza niż śmierć kilkudziesięciu tygodniowo? Chciałbym wierzyć że nie chodzi tu tylko o przypodobanie się wyborcom i położenie balsamu na weltschmerz, który taka katastrofa w każdym obywatelu wywoła.

Trochę obłudy

Cóż za ironia losu. Biedronka, niedawny ciemiężyciel dziesiątek wyzyskiwanych polskich sprzedawczyń, zmuszanych do dźwigania ponadnormatywnych ciężarów, siedzenia po godzinach bez zapłaty i wielu, wielu innych rzeczy za które w cywilizowanych krajach idzie się do paki, jest aktualnie dumnym sponsorem piłkarskiej reprezentacji Polski. Tak przypadkiem zauważyłem Biedrę na banerach przy boisku, z tyleż ślicznym co obłudnym hasełkiem “Wszyscy jesteśmy drużyną narodową”. Nie ma to jak najpierw durnych Polaczków wyzyskać, a potem pomydlić oczy za pieniądze z tegoż wyzysku.

Tak jest już ten świat urządzony.
BTW: zero-zero, mecz całkiem OK jak na naszych kopaczy.

Łapy swędzą możnych tego świata

Jeszcze nie opadł kurz po ACTA, a już szykuje się kolejny ciekawy temat w kwestii wolności w Internecie. Właśnie przeczytałem w Wall Street Journal o zakusach przejęcia kontroli nad Internetem przez ITU (Międzynarodowa Unia Telekomunikacyjna). Brzmi niewinnie, ale jak się zajrzy dalej. to widać że łapki swędzą najbardziej Rosję i Chiny. Czyli kraje demokratyczne i przestrzegające praw człowieka, w ogóle nie zainteresowane kontrolą swoich obywateli. Jeżeli to się uda, to jakby nie patrzeć, coś na kształt NWO zaczyna nam się wyłaniać. Oby fala protestów zmiotła i tych krętaczy z ITU…

oko_3419565232_ef24d4164e_z
Foto: @Doug88888/Flickr

Zmęczenie

Codziennie się zastanawiam, czy to już “z górki”, czy to tylko chwilowy kryzys? Jestem permanentnie zmęczony. Stąd też długa przerwa w blogowaniu. Choć do czterdziestki zostało ledwie parę lat, w mózgu czuję się wciąż jak 18-latek. Tylko ta cholerna mięsna powłoka… Ileżbym dał, żeby przespać noc tak jak mój syn (pseudonim “Betonowy Mateusz”) – od 20:00 do 7:00. Jedenaście godzin bitego snu, w ciemni, głuszy, i spokoju. To takie małe, tanie marzenie, niezrozumiałe dla ludzi którzy nie mają małych dzieci na głowie….

Chciwość

“Margin Call” (w polskich kinach pod tytułem “Chciwość”) to jeden z ostatnich filmów które wpisują się w modny ostatnio, krytyczny wobec finansokracji nurt wspóczesnego kina. Niczego mu to nie umniejsza. Nałogowym czytaczom ZeroHedge i tym, którym podobał się “Inside Job”. Film nakręcono w kameralnej scenerii – dominują biurowe wnętrza. Akcja dzieje się wśród personelu jednego z amerykańskich funduszy inwestycyjnych i tak naprawdę w większości składa się z rozmów “białych kołnierzyków”. Rozmów ważkich, jak nietrudno się domyślić. Chodzi o to, że panowie zrozumieli że to, co uważali za fantastyczny instrument pochodny, oparty o nieruchomości (MBS, Mortgage Backed Security), jest w rezulultacie kupą śmiecia. Co z tym śmieciem zrobić, posiadając jako jedyny gracz na rynku tę wiedzę? Dowiecie się oglądając film. Gorąco polecam!