Nie ma to jak być chorym i nie móc znaleźć termometru w domu. Nie cierpię tego stanu, tego rozbicia, świadomości że jakiś paskud który nawet nie jest żywy krąży sobie po moim organizmie i mnoży się w najlepsze. Żesz w mordę. Tymczasem do wiosny jeszcze tylko 35 dni. Bo ja liczę wiosnę od 1 kwietnia, od tego momentu można już się nie oglądać za siebie i spokojnie antycypować lato…